wtorek, 26 września 2017

,

Sznurowadła nie takie straszne


Jak to dobrze, że istnieje Albert... Trudno mi wskazać drugiego bohatera w wieku przedszkolnym, którego przygody byłyby opisane za pomocą tak prostych słów i jednocześnie niosłyby tak głębokie i zmuszające do myślenia treści. Nawet ilustracje stworzone przez autorkę są z jednej strony czytelne dla każdego, ale jednocześnie posiadają indywidualny rysunkowo-kolażowy sznyt. Pamiętam wrażenie jakie wywarł na mnie „Albert i potwór”, książka pokazująca jak rodzi się w człowieku zło, albo „Czy jesteś tchórzem Albercie?”, w którym chłopiec postanawia, że będzie pacyfistą i nigdy nie weźmie udziału w bójce. Sytuacje, za pomocą których autorka prezentuje te, niełatwe przecież, problemy są jednak tak pomysłowe i bezpretensjonalne, że wypada tylko napisać: chapeau bas. Ale seria Gunilli Bergström nie porusza tylko problemów pierwszej wagi. Są części traktujące o najzwyklejszych elementach naszej codzienności. Przynajmniej pozornie. Bo tak naprawdę trudno wskazać w życiu przedszkolaka czytelną granicę między tym, co pierwszej wagi, a tym co najzwyklejsze...

 



Wydana właśnie w Polsce część pt. „Wiąż ile chcesz Albercie” te dylematy potwierdza. W Szwecji ukazała się w roku 1988. Celowo podałem rok, bo historyjka dotyczy zaniedbywanej ostatnio wśród dzieci umiejętności wiązania kokardek. Albert ma tym razem 5 lat i właśnie nauczył się wiązać. Postanawia więc swoją nową umiejętność wykorzystać w praktyce i obwiązuje cały dom, żeby przygotować niespodziankę dla mających go odwiedzić przyjaciół. Tata mu pozwala, bo jest dumny z synka. Czy tego wiązania nie jest jednak trochę za dużo?



W 1988 roku wiązanie (szczególnie butów) było jeszcze czynnością podstawową i niezwykle istotnym etapem rozwoju każdego dziecka. Wcale się nie dziwię, że tato Alberta odetchnął z ulgą... Tylko czy dzisiaj, w dobie rzepów i butów wsuwanych, czynność ta jest jeszcze dzieciom potrzebna? Pewnie. I przychodzi taki czas, że trzeba dziecko tego nauczyć. Nowa część przygód Albert może stanowić do tej nauki sporą zachętę. Po naszym kilkakrotnym wspólnym czytaniu Kostek od razu przystąpił do ćwiczeń. Więc tak: niby o wiązaniu kokardek, ale o czymś jeszcze. Na przykład o granicach wolności jakie dajemy dziecku. A nawet o tym, że po zabawie trzeba posprzątać. To są właśnie takie książki – niby proste, ale wciąż prowokujące do pytania i myślenia.

/BW/


Wiąż, ile chcesz, Albercie
tekst i ilustracje: Gunilla Bergström
Zakamarki
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało!